Hogwart
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Hogwart

Szkoła Magii i Czarodziejstwa
 
IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  SzukajSzukaj  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

 

 Emily S. Stone

Go down 
AutorWiadomość
Emily Stone
Admin
Emily Stone


Liczba postów : 4
Join date : 17/07/2016

Emily S. Stone Empty
PisanieTemat: Emily S. Stone   Emily S. Stone EmptySro Lip 20, 2016 9:49 pm

Imię i nazwisko:

    Emily Susannah Stone

Data urodzenia, wiek i klasa:

    13 maja, 14 lat, 4 klasa

Pochodzenie: Dolina Godryka/Brighton
Dom: Gryffindor


Wygląd:

    Patrząc na nią może się ci wydawać, że nie jest to normalne dziewczę. A potem jest już tylko gorzej!Najważniejszym elementem emilkowej twarzy są zdecydowanie wielkie, wiecznie wytrzeszczone oczka koloru ciemnego błękitu. Przyglądając im się trochę dłużej można poczuć się naprawdę bardzo niekomfortowo. Do tego usta bardzo często wygięte w podkówkę, lub robiące tak zwaną rybkę. Śmiesznie zadarty, mały nos podkreśla jej hardy charakterek. I może nawet ta twarz przypadłaby jej do gustu, gdyby nie była usypana milionem piegów. Jest ich naprawdę koszmarnie dużo i są źródłem nastoletnich rozterek. W sumie panna Stone w wieku dwunastu lat chciała je usunąć za pomocą czarów, ale skończyło się na długotrwałej wizycie w Skrzydle Szpitalnym w celu usunięcia fioletowych plam z nosa. Oprócz tego ma pokaźne, pyzate policzki. Ale to wszystko nieważne. Bo to mimika czyni Gryfonkę osobą charakterystyczną. Nawet kiedy jest znudzona może wywołać falę śmiechu. A to zostanie z otwartą gębą i zagapi się w ścianę, a to wykwita na jej licu niezbyt elegancki uśmiech, a i ślina ściekająca po brodzie się zdarza.Jest szczęśliwą posiadaczką nieposkromionych, kruczoczarnych włosów, które zawsze ogłaszają autonomię od gumki i bezkarnie plączą się na wszystkie możliwe sposoby. Kiedyś sięgały jej do pasa, ale zaplątała się w wyżymaczkę i trzeba było ściąć (przy akompaniamencie wrzasków i w fontannie łez). Przez to wydarzenie straciły koło dziesięciu centymetrów.Przejdźmy dalej. Nie dość, że niskie toto, to jeszcze chude i patykowate. Jest to dość dziwne, ponieważ cała reszta rodziny to wysocy i zacni waszmościowie (stąd przykra plotka, że ojcem Em jest listonosz). A biorąc pod uwagę fakt, że ma długie ręce i nogi, to wygląda bardzo dziwnie. Do tego, jak sama to określa „cycki mogłyby być większe”.  Nie lubi hogwardzkich mundurków. Niezmiennie kojarzą jej się z fartuszkami, a fartuszki to totalny obciach. Ale jak mus to mus. Pelerynka musi być. Jednak w szafie ma pełno luźnych T-shirtów z dziwnymi napisami i nadrukami niezbyt miłymi dla oka, spodni poszarpanych na kolanach i różnych dziwnych dodatków. Oprócz tego na nogach zawsze, ale to zawsze ma czarne, wysokie glany. I chociaż przy jej posturze nie jest to zbyt korzystne, po prostu każe inne buty potrafiła rozwalić. Nosi masę plecionek i innych dupereli na rękach. Część z tego sama zrobiła, część dostała, część znalazła. Nie ma przekłutych uszu, bo mama zabrania. Czasami maluje paznokcie na fantazyjne kolory (a że kosmetyczka z niej żadna, to maże też po palcach). Makijażu kompletny brak. Raz, że to dziecko nie wie, do czego służy puder, dwa, że nie ma bladego pojęcia jak tego używać, trzy: bo piecze oczy i skóra robi się czerwona.Podsumowując: sprawia raczej dziwne wrażenie, ale nie odstrasza. Jeśli stoisz dostatecznie daleko.


Charakter:

    Małe, drobne, pyskate dziewczę, co by się wszędzie pchało. Wszystko musi widzieć i wiedzieć.  Przez cały czas buja w obłokach. Prawie nigdy nie płacze. Już wolałaby krwawić, albo wymiotować. Płacz jest najgorszy. Rzućcie jej trzy słowa, a ona już ubzdura sobie całą historię (- „Scott uderzył się w palec…” – „CO?! Jest w szpitalu?! Bardzo płakał przy zakładaniu szwów?! Wylało mu całą krew?! A jak to się stało?! Terroryści?! I była policja! I straż pożarna! A pogotowie się spóźniło! Lecę dać to do gazety!”). Kiedy Bóg rozdawał wzrost, ona stała w kolejce po wyobraźnię i ciasteczka. Zupełnie niezrozumiałe zachowanie. I bardzo, ale to bardzo mroczny śmiech.Dziewczynka zdecydowanie nadpobudliwa. Nie potrafi usiedzieć w miejscu, czy zachować ciszy. Głupio chichocze i zaczepia wszystkich, prowokuje. Burzliwa. Potrafi się drzeć głośno i nieustannie. Ma tak silne gardło, że nie straszne jej nawet najcięższe kłótnie. I nie odpuści, zawsze musi mieć ostatnie zdanie. Nieważne, czy to będzie jakaś mądra riposta, czy zwykłe "pff!" (bo to też się fonetycznie liczy). Mówi o rzeczach wyrwanych z kontekstu. To już takie jej skróty myślowe, z którymi niestety musicie żyć. Kiedy kupiła różdżkę, Scott powiedział "ona się prędzej usra i sobie oko wydłubie tą różdżką, niż coś mądrego z niej wyczaruje". I trochę racji w tym jest, bo Emi rzadko używa różdżki. Woli metody mugolskie z serii drapanie, kopanie, szczypanie. Jest fajtłapą. Co chwila potyka się o własne nogi. Nie żeby się tym przejmowała, czy coś. Przeciwnie, bo takiej glebie na szczupaka podnosi się i radośnie biegnie dalej. Nie ma raczej nikogo w tej szkole, na kogo by nie wpadła, upadła, kogo by nie ugryzła, znokautowała, obśliniła, nawrzeszczała […], rozdeptała. Wstawia się za słabszymi. To dość dziwne, bo zwykle nic nie może poradzić. Wesoła. Lubi się śmiać i żartować. Te żarty są niekiedy dość chamskie, chociaż zdaje się że Emilka nie zwraca na to uwagi. Jest odważna, choć jej odwaga często staje na granicy z czystą głupotą. Nie potrafi kłamać. Wychodzi jej z tego głupie jąkanie i potok niezrozumiałych słów. Uwielbia okazywać uczucia. Szczególnie te pozytywne. W uścisku znajdzie się prędzej czy później każdy, z kim ma do czynienia. A jej uścisk jest typowo emilkowy, bo rzuca się w ramiona nie patrząc co robi. Kończy się to najczęściej zarycie w klatkę piersiową czołem. Fajnie, nie? Bardzo pewna siebie, niekiedy wręcz zarozumiała. Jest przekonana o swojej wyższości nad innymi. Pewna, że kiedyś będzie kimś wielkim i wspaniałym. Władcą tego świata, wybawicielem od zła. Jeśli znacie ją trochę dłużej, zapewne już złożyła obietnicę wtrącenia was do lochu (Kiedy już zasiądzie na tronie oczywiście). Z lekka samolubna. Nie jest to jednak coś, co robi z zawiści czy złej strony charakteru... Ona po prostu tak ma, że nie dostrzega potrzeb innych. Bardzo wybujała fantazja. Nie zdziwcie się (ani nie dzwońcie po psychiatrę), jeśli nagle wybuchnie głupim rechotem. Po prostu w jej głowie powstała właśnie przezabawna historyjka i to ją tak rozśmieszyło. Mściwa. Rozpamiętuje dawne krzywdy i mimo że wybaczy (czasami~), nigdy nie zapomni. I będzie wypominała, o tak. Wszystko ją dekoncentruje. Wszyściusieńko. Nie jest też mistrzem taktyki. Najpierw robi, potem myśli. Co jeszcze? Cały jej charakter z pewnością jednolity nie jest. Emilka po prostu jednych rozczula, innych bawi, a jeszcze innych doprowadza do białej gorączki. Zawsze ma dużo do powiedzenia. Niekoniecznie na temat. Lubi gadać, gorzej ze słuchaniem. Jeśli cenicie sobie prywatność i spokój: odradzam przebywanie z tą koleżanką. Jak się przywiąże, naprawdę ciężko ją spławić. Zostaliście przyjaciółmi? Pozostaje nam życzyć powodzenia. Zostanie z tobą na zawsze, do śmierci. A po śmierci to jeszcze będzie straszyć. Stosunek do swoich wrogów Emily ma jasny i prosty: denerwować, wkurzać, a jak zaczną gonić i ciągnąć za włosy- oddać.  Czasami zachowuje się jak nieznośne dziecko. Daj teraz. Już, w tej chwili. Albo ja, Emily Susannah Stone, osobiście dopilnuję, żeby ci było bardzo przykro.



Historia:
    Emily Susannah Stone przyszła na świat pewnego deszczowego dnia, jako trzecie dziecko Monic i Darena Stone. Bardzo się ucieszyli na wieść, że mają córeczkę. Chcieli wychować ją tak, jak wychowuje się dziewczynki z arystokratycznych rodzin. Skromna, delikatna, powabna, mądra i utalentowana: taka właśnie miała być Emily.
    Ach te marzenia!
    Jej rodzice byli naprawdę wspaniali. Wbrew wszystkim namowom babci, żeby „to czorcie dziecko zostawić w jakimś odległym sierocińcu” kochali ją tak samo jak dwóch synów. Mieli świętą cierpliwość nawet kiedy rozbijała kryształowe zastawy, rozlewała soczek na biały obrus, czy wchodziła do domu w zabłoconych butach. Tak było przez pierwsze lata jej dzieciństwa. Sąsiedzi drżeli z przerażenia na myśl, co to będzie kiedy młoda Stone odkryje swoje czarodziejskie zdolności. Jednak dni mijały, a chwila ta nie nadchodziła. Zaczęto przypuszczać że dziewczę jest po prostu charłakiem. Na szczęście (lub nieszczęście…) kilka miesięcy po dziewiątych urodzinach wyrzuciła Scotta przez okno, bo nie chciał jej podać kotleta. Uszczęśliwieni rodzice poskładali syna do stanu sprzed tragicznego upadku i wydali przyjęcie z okazji ujawnienia się zdolności magicznych Emilki. Znaczy, przyjęcie się nie odbyło, bo przerażona rodzina oznajmiła że nie ma zamiaru zbliżać się do ich domu. Jedna z ciotek wykupiła nawet dodatkowe ubezpieczenie na życie. Czy Emily się tym przejęła? Nieee!
    Jako że od samego początku była dość pechowym dzieckiem, rodzice chronili ją jak mogli. Nie puścili jej do mugolskiej szkoły, zapraszali znajomych nauczycieli na nauki domowe. Stąd też brak przystosowania do życia w społeczeństwie i kompletna nieznajomość mugolskich realiów. Za późno zdali sobie z tego sprawę. Kolejnym ich wspaniałym pomysłem było zostawienie dziesięcioletniej wówczas Emily na jednej z ulic Londynu, żeby „zobaczyła jak żyją nie-czarodzieje”. Dwa razy omal nie wpadła pod autobus, zainteresował się nią jeden pedofil, a swoją przygodę skończyła w sklepie spożywczym jedząc niekupioną czekoladę. Państwo Stone mieli z tego powodu duże nieprzyjemności.
    Kiedy Emily miała 10 lat, stało się coś, co na zawsze odmieniło jej życie. Kiedy była z rodzicami na wakacjach, zawędrowała do lasu i tam ugryzł ją wilkołak. Jedyne co pamięta z tamtej nocy to ból, swój krzyk, a potem zimno. Obudziła się w domu po dwóch dniach, i po cichu poszła pod drzwi pokoju rodziców, gdzie podsłuchała jak rozmawiają o tym że jest chora, że może nie będzie mogła iść do Hogwartu, że jej życie już nigdy nie będzie takie samo. Rozwyła się, bo myślała że ktoś ją czymś zatruł i wyrośnie jej trzecia ręka. Rodzice usłyszeli że ich mały szkrab podsłuchuje, więc wyszli do niej i cierpliwie wytłumaczyli, że teraz po prostu będzie wilkołakiem... I w sumie to była lepsza opcja niż trzecia ręka, więc w sumie jej ulżyło.
    W domu robiło się coraz smutniej, kiedy do Hogwartu odeszli najpierw Arthur, a potem Scott. To były dla Em zdecydowanie najgorsze lata. Tak więc kiedy tylko otrzymała list ze szkoły, od razu kazała się wieźć na Pokątną i kupować te wszystkie duperela (i jeszcze więcej dupereli), które miały się przydać.
    Pierwszego września czarnowłosy pokurcz w za dużych butach dotarł na stację Kings Cross z przeładowanym bagażem i szczęściem na rumianym licu. Rodzicom powiedziała, że sobie poradzi, zwiała braciom i radośnie pruła sama mijając tych wszystkich ludzi. Podeszła do odpowiedniego filaru, wzięła rozbieg, czuła ten wiatr we włosach i własne myśli „Hogwarcie, przygotuj się na Emily Susannah Stone!” I…
    Jakież niewyrażone było jej zdumienie, gdy wyrżnęła głową o filar! Co za nieporozumienie! Ona jest czarodziejką! Wpuśćcie ją! Potem podeszło do niej kilku chłopców z siódmej klasy i cierpliwie zaczęli tłumaczyć, że to niewłaściwy filar. 8 i trzy czwarte. Nie 9 i trzy czwarte. Ups. Jak widać nawet najlepszym się zdarza.
    Jadąc pociągiem nawet nie zwróciła uwagi na to, że dziwne uczucie drażniące ją od jakiegoś czasu to po prostu samotność, a nie niestrawność. Nie zauważyła tego jeszcze przez długi czas. Ani na rozpoczęciu roku, ani przez pierwsze lata. Nie było dla niej niczym dziwnym czy ubliżającym chodzić wszędzie samej, gadać do siebie i mimo wszystko dobrze się bawić. Wystarczyło jej, kiedy znalazł się ktoś kto zaprowadzi ją do Skrzydła Szpitalnego, jeśli jakiś Ślizgon zepchnie ją ze schodów. Po prostu nie zwróciła uwagi na to, że mogłaby z kimś się zaprzyjaźnić.
    Z roku na rok ludzie po prostu przyzwyczajali się do jej zachowań i zaczęli ją traktować nawet całkiem normalnie. Była po prostu najmłodszą ze Stone’ów, tą „Emilką”, co jej się bardzo często zdarza potykać o własne nogi. Tą co jest mała a drze się aż uszy bolą.
    Nie, nie przeszkadzało jej to. Schlebiało.
    Emily lubiła odrabiać lekcje na stadionie do quidditcha. Jakoś tak, w dormitorium bywała zbyt rozleniwiona. No i kot ją podgryzał. Pewnego dnia na trzecim roku siedziała na trybunach i robiła jakieś mega trudne prace domowe z eliksirów, w tym samym czasie Gryffindor miał trening. I w pewnym momencie, jak nie dostała w twarz kaflem! Wszędzie krew, cała drużyna podleciała bo się chyba wystraszyli że nie ma gdzie ukryć ciała, ktoś mądry zaczął tamować jej krwotok z nosa, a na pytanie "Emily, wszystko gra?!" odpowiedziała "To... To przecież było zajebiste!". I tym oto sposobem odkryła swoje powołanie i przy najbliższym naborze została pałkarzem drużyny Gryffindoru. Na szczęście w powietrzu czuła się lepiej niż na nogach.




Status krwi:

    Czysta

Status majątkowy:

    Zamożny

Różdżka:

    15 i pół cala, ostrokrzew, bardzo giętka, rdzeń z włosa Lepreukana

Genetyka:

    Wilkołak


Funkcja:

    Drużyna Quidditcha: Pałkarz

Zwierzę:

    Kot o wdzięcznym imieniu Sierżant, który jej nienawidzi.

Rodzina:

    Monic Stone- mamusia, 42 lata, pracownik Departamentu Międzynarodowej Współpracy Czarodziejów
    Daren Stone- tatuś, 44 lata, pracownik Departamentu Tajemnic
    Arthur Stone- najstarszy brat, 16 lat, uczeń Hogwartu
    Scott Stone- starszy brat, 15 lat, uczeń Hogwartu



Inne:

    • Ma dysleksję, chociaż o tym nie wie;
    • Nie lubi czerwonych owoców;
    • Złamała kiedyś różdżkę i bała się o tym komukolwiek powiedzieć, więc ostrugała półmetrowy patyk, wsadziła do niego kawałek zęba wilkołaka (swojego zęba, wybiła sobie kieł i przez jakiś czas chodziła z taką szparą) i radośnie hasała po szkole z takim niewiadomo czym. Oczywiście nauczyciele się zorientowali. Ale dopiero po dwóch tygodniach.
    • Każdy jej posiłek mógłby się składać z czekolady;
Powrót do góry Go down
https://hogwartbardzo.forumpolish.com
 
Emily S. Stone
Powrót do góry 
Strona 1 z 1

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Hogwart :: 
Forum
 :: Karty Postaci
-
Skocz do: